czwartek, 8 stycznia 2015

Wolność "słowa"


       Przeczytałem wczoraj o zamachu we Francji, dla tych, którzy nie wiedzą co się stało, krótkie wprowadzenie. W 2012 roku we francuskim czasopiśmie satyrycznym Charlie Hebdo opublikowano kilka rysunków, których bohaterem był Mahomet (prorok muzułmanów). Wczoraj do redakcji wydawnictwa wtargnęło dwóch mężczyzn i otworzyli ogień. Zginęło 12 osób, a 11 zostało rannych. Jak wyglądały nagłówki naszych dzienników? Świetne zestawienie zrobił Faktoid.



      Kwestią smaku jest poziom satyry, ale w pewnym momencie satyra musi przypierdolić, by coś uzmysłowić. Nie będę wnikał co "poeta miał na myśli". Mnie zastanawia w tzw. wolności słowa, którą brutalnie chcą odebrać we Francji, jak ona wygląda w naszym kraju.

      Pomijam pieniaczy, którzy kalumniami czy pomówieniami chcą coś zdziałać. Kiedy się robi porządek z bydłem, to piszczą, że nie ma wolności słowa. Owszem ma się prawo do swobodnej wypowiedzi tego co myśli (tylko najczęściej się nie myśli). Jednak jak to z wolnością bywa, owa wolność może ograniczać czyjąś inną. A jeżeli już się tak stanie, sprawa najczęściej ląduje w sądzie. Wówczas w paragrafach można zapoznać się jaką ona ma cenę. Zazwyczaj wysoką. Stąd też w naszym państwie nie ma takiego Charlie Hebdo, mamy co prawda tygodnik NIE, który redakcję może przenieść do sądu (choć może się mylę i tych pozwów nie ma aż tylu).

      I w zasadzie na tym tygodniku sprawa się kończy. Nie ma u nas nikogo, kto by pojechał po bandzie, zszargał świętości, wsadził palec w oko hipokryzji. Za bardzo cenimy sobie wolność osobistą, by ją narazić i korzystać z wolności słowa.

      W sumie te sądy są lepsze niż kiedyś cenzura. Tyle, że cenzura nie puszczała za często chłamu. Teraz jej nie mamy. Teraz są sądy, odszkodowania i twór zwany poprawnością polityczną.

Zdrajca

Ten moment, kiedy czytasz, że zdrajca narodu, który rzekomo cenił wierność i oddanie ojczyźnie; zdrajca, który dla wymiernych korzyści swoic...