Uprawia się z powodzeniem propagandę, że kiedyś było źle, Mordor, Imperium Zła i w ogóle. Ludzie mieszkali w barakach, byli niewolnikami systemu, nie mieli internetu, smartfonów i jedli chleb ze słoniną. Wskazuje się na okresy pewnych braków, jako okresy permanentne a nie czasowe. Udam głupka. Skoro jest tak super, po co marnotrawić czas, by pokazywać jak było chujowo?
Zabawną rzeczą jest jeszcze porównywanie dzisiejszej sytuacji ekonomicznej i ówczesnej, rządzącymi się zupełnie innymi prawami. Nawet nie uwzględnia się w tych sytuacji jaka nastąpiła na świecie, które można skrócić do jednego słowa - globalizacja.
Ale nie o tym. Uzyskaliśmy wolność. W moim mocno subiektywnym odczuciu, zamieniliśmy jeden rodzaj niewoli na inny. Do dzisiaj nie wiem, który był/jest lepszy, a który gorszy - czy socjalizm czy kapitalizm.
Jako naród nie jesteśmy jednorodni i nigdy tacy nie byliśmy, było to naszą siłą przez setki lat. Ostatnie 25 lat ciągłych walk ze sobą, walczenie o symbole, zamiast o godne życie (taki frazeologizm), świadczy o tym, że wolność części społeczeństwa jest uwarunkowana niewolą innych.
Kilka dni temu przeczytałem wywiad z Jackiem Żakowskim na łamach Krytyki politycznej. Zdumiało mnie pewne stwierdzenie:
"Dlaczego wy się nie buntujecie? Jak wam, studentom, zabrali zniżki kolejowe, to nic się nie wydarzyło. To dla mojego pokolenia było nie do pomyślenia."oraz
"Wy też jak barany wierzycie, że rynek was kocha! Kocha was na tysiąc pięćset złotych."No cóż. Odpowiedzi miałem wiele na te prowokacyjne pytania/stwierdzenia. Ale dzisiaj patrząc na ludzi w autobusie jadących rano do pracy za 1500 zł znalazłem odpowiedź. My nieco starsi i ci młodsi, płacimy za wolność, za wolność tych, którzy o nią walczyli. Dzisiaj nie ma przeciw komu się buntować. Nie ma ośrodka zła, Saurona, lorda Vadera. Pozostaliśmy sami ze sobą.
Wyjaśniając tytuł. Jednej rzeczy nie mogę zrozumieć. Czemu w PRL nie było keczupu? Przecież bez niego nie można żyć ;]