niedziela, 23 marca 2014

Problem z piciem

      Postarałem się, by ten wpis nie był ani za długi ani za bardzo paranoiczny (właściwie bezlitośnie go przyciąłem). Nie jest to też opracowanie ani techniczne ani naukowe, choć dla wspólnego dobra mógłbym się wysilić. Jednak ze względów na to, że na podstawie moich hmm powiedzmy artykułów publikowanych w sieci niektórzy napisali sobie prace magisterskie lub opracowania naukowe i nawet słowa dziękuję nie otrzymałem, tego nie zrobiłem.

      Dzień Wody został powołany podczas konferencji Szczytu Ziemii w Rio de Janeiro w 1992 i jest obchodzony 22 marca. Przegapiłem tę datę, bo miałem co innego na głowie. Ale do rzeczy. Odnośnie Szczytu Ziemii należy chociażby się orientować, że coś takiego miało miejsce. Drugą istotną informacją jest Klub Rzymski (założony w 1968) i jego raport Granice wzrostu (1972). I tak szczerze, to trzeba znać. Dlaczego? A choćby dlatego, że czasem ludzie nie są durni i mają coś sensownego do powiedzenia - tutaj jest podsumowanie po latach tego raportu.
      Z dziką rozkoszą udostępniłbym wszystko po polsku, jednak w internecie nie ma wszystkiego. Często trzeba ruszyć dupę do biblioteki czy księgarni, by się czegoś dowiedzieć.

      Polska od zawsze była krajem bagnistym. I nie chodzi mi tutaj o mentalność mieszkańców i ich nadzorców... znaczy się rządu. Przyrodniczo było bagniście. Bagno jest fajne, bagno jest dobre... ale średnio nadaje się do mieszkania. Ale my mamy taką a nie inną mentalność ;]
      Zarówno rządy i samorządy jednostek terytorialnych mają inne problemy niż problem braku wody u nas w Polsce. Ekolodzy, którzy funkcjonują na naszej szerokości geograficznej są tyle samo warci co politycy z którymi "walczą". Walczyli o Rospudę, walczyli o ptaszki na prawobrzeżnej stronie Warszawy - a wystarczyło się przyjrzeć problemowi, żeby wiedzieć, że to nie ma sensu (ciekawe jest to, że "ekolodzy" nie mają najczęściej kierunkowego wykształcenia przyrodniczego). A gdzie jest problem? Z wycinką lasów, brakiem budowy zbiorników retencyjnych, zezwalanie na osiedlanie się w pradolinach rzek lub na terenach zalewowych, czystość wód, zanikanie wód podziemnych etc. Wszystko, by trochę zarobić. Tak postępują wszystkie kraje w UE, o "mocarstwach" jak Chiny czy Stany Zjednoczonych Ameryki (na dodatek radośnie przyjmujemy ich technologie niszczące środowisko naturalne) nie trzeba wspominać.

      Oczywiście to jest domena filmów katastroficznych pokazywać co się może wydarzyć w przyszłości, kiedy woda stanie się towarem luksusowym. Ale jest jeden film dokumentalny, który jest udostępniany w całości w kilku językach za darmo już w dniu premiery (tutaj z polskim lektorem). W Warszawie był wyemitowany tylko w jednym kinie, w Lunie. Co prawda dla kogoś takiego jak ja, który przez pięć lat uczył się o tym czym jest woda to raptem broszurka. Obejrzyjcie film, i przy następnych wyborach samorządowych może zapytacie się kandydatów co mają zamiar zrobić w sprawie wody. Lokalnie, bo trzeba zaczynać od małych rzeczy.


No to sru

Jakiś czas temu w świecie około-ai zrobiło się ciekawej, a to za sprawą Joanny Maciejewski (więcej tutaj https://scoop.upworthy.com/author-e...