Od 2014 roku zacząłem się parać blogerstwem z innej strony. Wróciłem do początków mojej przygody z internetem i... stworzyłem dwie postacie. Jedna to mężczyzna, druga to kobieta. Odrzuciłem wszystkiego zasady, czegoś co nazywam, nowoblogerstwem - czyli poradnictwo, autolans (wliczając w to kółko adoracji) i ciśnienie na zarabianie oraz na wybicie się.
Poszły konie po betonie
Co się stało? Męskim okiem - dość szybko zyskał popularność. Bawiąc się tylko GA, chciałem zobaczyć jak wypłynę (o ile w ogóle). Finał po około roku 20000 UU miesięcznie. Kobiecym okiem - wolno się rozwijał, być może dlatego, bo musiałem wejść w inną skórę i przede wszystkim jak nigdy pilnować końcówek ;] Po roku było 100000 UU.
Czy mnie znacie
Bywają zabawne sytuacja. Znajomi, którzy cytują moje teksty w rozmowie, albo opowiadający historie opisane na którychś z blogów jako swoje. Lepszym ubawem zostałem poczęstowany kiedy kilka historii znalazło swoje odbicie w prasie kolorowej, tak dokładnie, że część akapitów nie została nawet przeredagowana.
Czy przyznam się do tego co zrobiłem? Nie. Do napisania o swoich obserwacjach nosiłem się od roku i na tym poprzestanę.
Zwątpienie
Od ponad roku obserwuję trendy w zachodniej blogosferze. Powstało i wciąż powstaje wiele poradników jak zostać blogerem... amatorem. Odwrotny trend niż u nas. Jeszcze. Może, nie wiem. Jednak przeszła mi ochota na czytanie blogów, które przestały być blogami a stały się pełnoprawnymi serwisami przy których pracuje kilkoro ludzi. Sytuację ratują jeszcze blogi poradnikowe, które coraz częściej operują naturalnym, a nie "seo-wym" językiem".
Z osobistych pamiętników, które przeszły ciekawą metamorfozę w reporterskie, czytam już nie wiele. Chętnie rzucę okiem jeżeli ktoś coś mi poleci, ale dłużej zatrzymuję się tylko na garstce. Więcej przyjemności czerpię z lektury blogerów, którzy opisują swoje zmagania z rzeczywistością pisaną po angielsku, rzadziej po rosyjsku.
Sam postanowiłem nie marudzić pod oficjalnym pseudem. Stąd taki wysyp wpisów.
Światełko w tunelu
W ubiegłym roku postanowiłem konsekwentniej olać fejsa. O wartości tego "portalu" wypowiedziałem się w 2006 roku. W tym roku puknie jedenaście lat posiadania kont w tym serwisie i zdania nie zmieniłem. Co ciekawe dosłownie garstka znajomych utrzymuje jakąkolwiek aktywność poza swoimi fanpage'ami. Sito informacyjne w tym serwisie jest przerażające. Jeżeli chcesz być niedoinformowany używaj fejsa.
Próbowałem przejść na twittera. Bez powodzenia. Zacząłem używać fejsa po angielsku... I to było to co trzeba było zrobić od samego początku. Spotkałem kupę fajnych ludzi z różnymi zainteresowaniami bez ciśnienia na posiadanie internetowej etykietki "ekspert". Co ciekawe, jest w tym światku sporo Polaków.
Miłe i zabawne jest to, że moje kalekie teksty są poprawiane przez samouków edytorów i puszczane w sieci o których nie miałem pojęcia. Są brzydkie, czasami wyglądają jak fora. Czasami nimi są jak 4chan czy reddit.
Brak puenty
Ciekawą drogę czasem trzeba pokonać, by znaleźć coś czego się szukało w innym miejscu. W tym miesiącu porzuciłem ostatecznie blog kobiecy finał jeżeli dobrze pamiętam niecałe pół miliona wizyt w miesiącu (przykro mi UU nie pamiętam). Mimo to, blog żyje własnym życiem w komentarzach, których nie byłem w stanie śledzić po paru miesiącach.
Co dalej
Nie wiem ;]
środa, 29 marca 2017
Wigilia wolna i dodatkowa handlowa niedziela w 2025
No i będzie wolna wigilia. Tak na początku myślałem, że to prank ze strony lewicy. Ale nie, szli w zaparte. Jako że przedstawiciele owej lew...
-
Jak każdy z nas, kto doświadczył przyjemności jednego systemu czy drugiego ma jakieś ale. Jeden i drugi posługuje się propagandą, trud...
-
Podobno ludzie nie lubią zakupów. Nie będę wnikał w jakie (spożywcze, ciuchy, techniczne, remontowe). Po całości. Najpierw jest proble...
-
- Bagienny! Chodź na rower. - Śpię. - No chodź. - Nie chce mi się *ziew* Dialog się przeciąga przez jakieś 10 minut. Dojeżdżamy do pól ...