Nie wiem o co chodzi z tymi
sześciolatkami. Srsly. O co kaman?!? Co z tego, że dziecko pójdzie do szkoły?
Miałem sześć lat kiedy poszedłem do zerówki, która znajdowała się w szkole. I uwaga! Miało to miejsce w pierwszej połowie lat 80tych. Oczywiście zrobiło to mnie duże wrażenie... chociaż mając w pamięci wspomnienia z wysokości około metra to ja wywarłem wrażenie. Zresztą reszta dzieciaków również. Nie wiem czy owa zerówka mnie do czegoś przygotowała. Dzisiaj mogę zaryzykować stwierdzenie, że rozwinęła moje umiejętności socjalne (żartując lub nie).
I teraz jakiś szum się pojawił, że sześciolatki pójdą do szkoły? So what? O co tyle szumu? Wcześniej zaczną marnować swój czas na "naukę". Nie będą z tego powodu ani głupsi ani mądrzejsi. Jeżeli chodzi o tzw. edukację to nie będzie miała żadnego wpływu, a jeśli już to nikły na umiejętności dzisiejszych sześciolatków w przyszłości.
Kolejny fan.
Raport Blogerzy w Polsce 2013. Jest kilka nieścisłości, ale nie tam gdzie szukają ich blogowi celebryci w swoich komentarzach. Chyba strasznie ich ubodło, że więcej jest czytelników "nieistniejących" blogów niż ich blogów. Ich reakcja powinna być dla zapatrzonych speców wskazówką, że coś jest tutaj
niehalo. Zresztą zawsze mnie fascynowały statystyki a zwłaszcza prezentowane przez ludzie ich interpretacje.
Komentarze specjalistów omawiających raport w zasadzie można zlać. Moją uwagę zwrócił komentarz Barbary Stawarz znajdujący się na 53 stronie. Do tej pory nie spotkałem się chyba (pamięć mam dobrą, ale krótką), która tak dobrze opisała w skrócie polską scenę blogową (celowo użyłem tego zwrotu, zgredzi czają czaczę).
Kilka dni temu przeczytałem o
Leninie. Jest kilka spraw w naszym kraju bardzo dziwnych. Otóż, załapałem się na indoktrynację, że Niemcy są be. Bo nas napadli i historycznie nas napadali, nawet przyjęcie po raz drugi chrześcijaństwa przez plemiona Lechitów nie wiele zdziałało i nawe laski co Niemców nie chciały to się rzucały (kiedyś z gór teraz w ramiona). Rezultat taki, że język niemiecki mi zgrzyta w uszach. Co do ZSRR... no cóż radziecką (a nie "sowiecką" i na boga pomyjów i innych przekleństw odpierdolcie się od rusycyzmu, wy niedouczoni patroci kalający język polski) propagandę liznąłem, ale że dorastałem w czasach rozprężenia trudno bym miał wiarygodną opinię na ten temat.
Od blisko 20 lat idziemy z Rosją na udry. W jakim celu nie mam pojęcia. Bo Katyń, bo "wyzwolenie", bo komuna (de facto u nas socjalizm), no i teraz domniemany zamach. I ten Lenin, który jest wiecznie żywy jest symbolem opresji, zniewolenia i czegoś tam jeszcze.
Nie pojmuję tego. Naprawdę. Ubaw po pachy. Lenin, symbol socjalizmu... staje się narzędziem w rękach kapitalistów, jako reklama produktu. Chyba nie ma nic bardziej w tym uwłaczającego dla takiego symbolu. Ale cóż. Agenci są wśród nas. I układ dba, by symbole nie były bezczeszczone. Pogupiłem się jednak, które są to dobre symbole, a które złe. A przecież przyjdzie następny "wielki" człowiek i będzie pisał historię od nowa. Bo historię przegranych piszę tak długo, aż stanie się ona zwycięska.
I na koniec wątek autobiograficzny. Wczoraj udało mi się dostać do ortopedy. I cóż? To samo. Od początku, badania, badania, badania no i oczywiście pigułeczki (ale jest szansa, że jeśli nie zaszkodzą to nie pomogą, ale za 55 zeta za opakowanie a potrzeba dwóch na miesiąc). Jak szaleć to szaleć. Rentgen na stojąco (ostatnio mnie medycyna zdumiewa po 16 latach, ktoś wpadł, żeby inaczej zabrać się do tematu... no jakieś dwa lata temu, ktoś w przypływie szaleństwa zlecił rezonans magnetyczny. Na możliwość zapisania się na USG będę miał szansę pod koniec miesiąca, by móc zarezerwować sobie termin na czerwiec (mam nadzieję, że się nie pogubiliście).