środa, 4 maja 2011

Sam nie wiem czy to jest żałosne czy tragiczne. Z jednej strony cieszy mnie to, bo jakoś zaktywizowałem swoich znajomych (plus osoby, które mają się za moich znajomych, któych zwyczajnie nie pamiętam). Jednak z drugiej strony to... Sam nie wiem jak to nazwać. W czasach kiedy zajmowałem się tylko pisaniem (nie było takie okresu, bo zajmowałem się setką innych rzeczy) szukałem chętnych do współpracy nad komiksami, ilustrowanymi powieściami czy tematycznymi galeriami. Odkąd zacząłem sam mazać, znaczy rysować, TADA! zostałem zauważony. Jakoś to przełknąłem, że akurat moje rysunki wstrzeliły się w ogólny trend a nie inna działalność.
W ciągu ostatnich kilku tygodniu (obstawiałbym miesiąc, ale na bezrobociu czas dziwnie się kołacze) otrzymałem 4 propozycje napisania scenariusza do komiksu. W tym od jakiegoś zawodowego rysownika komiksu. Podobno ma to jakąś rangę, ale nawet nie znam jego prac. Inna sprawa, że gdyby to był Piotr Kowalski to bym się nie zastanawiał :P Inna sprawa, że sam pisze sobie świetne scenariusze.
To co mi się nasuwa dlaczego dopiero teraz. Dlaczego nie wtedy kiedy poświęcałem się temu i było głównym motorem działań. Bo po prawdzie w tej chwili na cholerę mi inny rysownik? Inni niż ja?

Zdrajca

Ten moment, kiedy czytasz, że zdrajca narodu, który rzekomo cenił wierność i oddanie ojczyźnie; zdrajca, który dla wymiernych korzyści swoic...