Jak często
spotykacie wariatów? Nie mam na myśli ludzi chorych umysłowo, choć
trudno nie myśleć o tym w innych kategoriach. Chodzi mi o takie
zachowanie, które urąga zdrowemu rozsądkowi.
Mnie dość często
spotyka ta przyjemność. Biegnąca kobieta w średnim wieku z
wyprostowanymi środkowymi palcami. Koleś defekujący we własne
spodnie, by epicko odchody wystrzeliły na ławkę w wiacie
przystanku (hint. odradzam spoczynek na ławeczkach na przystankach w
okolicach dworców). Inna kobieta wrzeszcząca, by ją pobić, bo
inaczej zawoła policję.
Można powiedzieć,
że się zdarza.
Tak średnio raz w
miesiącu jakiś wariat ma jakieś wąty. Częściej ich widzę. Nie
stawiam się poza margines. W końcu jakiś wariat fotografujący
ścianę też wzbudza zainteresowanie i pytania o mój stan umysłu.
Jechałem w
autobusie. Za chwilę miałem wysiąść i stanąłem przy drzwiach.
Tłumu nie było. Po chwili starszy jegomość chciał wyjść.
Powiedziałem, że też wychodzę. Zawsze, do tej chwili, ta
informacja była zrozumiała. Ale nie, on chciał wyjść teraz.
Spytałem się czy ma zamiar wyskoczyć w biegu. I stoję. Nie miałem
zamiaru skakać jak małpa omijając człowieka i jednocześnie
szukając innych punktów zaczepienia, tylko po to, by dać mu wyjść.
Po chwili usłyszałem propozycję nie do odrzucenia. Jak nie nie dam
mu wyjść (z jadącego autobusu) to mnie ugryzie. Nie bardzo się
bałem o siebie, tylko, że pobrudzi mi kurtkę. W końcu
dojechaliśmy do przystanku. Wyszedłem, a jegomość zaczął
ujadać. I nie ukrywam, tu już mnie wnerwił.
Nie był to menel.
Nie był jakiś świr, przynajmniej do czasu kiedy się przyssał do
mnie.
I tak sobie myślę,
że 500+ nie trafia w ewidentne potrzeby społeczeństwa.
Btw. przypadki o
których wspomniałem, niestety miały miejsce. „Nie myśl o tym.
Po prostu idź dalej”.