wtorek, 30 lipca 2013

Koncik kólturalny...

Kino:
      Jeździec znikąd - nie jest to wariacja Piratów z Karaibów jak opisują to światli recenzenci. Westernem też go podobno nie można nazwać. Chociaż czemu nie? To w jaki nurt się wpisuje ów film? Od samego początku po sam koniec jest przygoda, osadzona w świecie Dzikiego Zachodu (spoko, Yul Brynner nie będzie strzelać).
      Nie wiem co można powiedzieć, by zachęcić do obejrzenia. W 150 minutach znalazło się wszystko co trzeba, bez zbędnych dłużyzn. Jest sporo dowcipu (sytuacyjnego, inteligentnego i tego głupiego); chwila refleksji oraz to co moim zdaniem jest największym atutem tej produkcji - panorama/przekrój, tego czym był czy raczej jak wyglądał Dziki Zachód (ale nie miejsce złudzeń, historycznym obrazem ani nie jest ani nie ma też pretensji do bycia takowym).
      Btw. nie warto czekać do końca napisów... on nigdzie nie dojdzie ;]

      Minionki rozrabiają - niefortunne tłumaczenie tytułu pierwszej części, przyniosły zgniłe owoce w drugiej. Wydawało mi się, że twórcy nie mieli pomysłu co zrobić z sukcesem, który zastał ich przy pierwszej części i postanowili upchnąć fabułę w tytułowe Minionki (żółte stworki pracujące dla arcyzłego Gru). Plakaty też nie pomogły, na których żółciło się do utraty tchu. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się że Minionki dzielnie dzierżą drugi i trzeci plan nie wbijając się na pierwszy. Historia jest w dalszym ciągu o Gru i jego trzech adaptowanych córkach.
      Zdecydowanie polecam. Na sali słyszałem duszących się ze śmiechu ludzi... Po chwili ich już nie usłyszałem, gdyż sam ich swoim rechotem zagłuszyłem.

      Frances Ha - nie spodobał mi się ten film. Nie ratuje go fakt, że codzienność ujarzmiono w czarnobiałych obrazkach. Nie nadało temu ani grama sztuki czy poczucia towaru z wyższej półki (chociaż jak czarnobiały "ambitny" film to musi być Paryż... i jest Paryż).
      Historia dziewczyny, która przyjechała z miasta do większego miasta. Obija się po wynajmowanych mieszkaniach, próbuje realizować swoje zainteresowania (bo trudno nazwać to pasją). Dialogi jak w życiu, płaskie i nieciekawe. Frances nie ma nic do powiedzenia, ani do zaoferowania. Nie jest też szczególnie nastawiona na odbiór (w sumie dobrze, bo żadnego Yody się nie uwidzi). W filmie pada zdanie, że Frances jest "nieogarnięta" co najlepiej opisuje jej postać (niesamowite, ale jedno słowo oddaje cały charakter postaci). Nie ma dramatu, nie ma niczego co by na chwilę wyciągnęło mnie z agonii nudy, która mnie toczyła podczas seansu. I gdyby choć na koniec zginęła marnie można byłoby coś z tej produkcji więcej wyciągnąć. Ale pewnie o to chodziło, żeby pokazać coś co zachodzi w społeczeństwie na przykładzie jednej osoby.
      Zapewne raj dla socjologa.
      Dla muzyki Davida Bowiego warto zostać do końca napisów, ale nie wiem czy warto męczyć się cały seans dla listy płac.

      Obecność - była sobie para, która prowadziła różne badania w temacie nadprzyrodzonym. Para to nie H20 tylko Edward i Lorraine Warren. Jest to na tyle istotne, że na podstawie ich dochodzenia powstała książka Amityville Horror... która stała się kanwą dla historii i należącą obecnie do klasyki Horror Amityville (1979) ;] Ten obraz i nieco późniejszy Poltergeist (1982) stanowią bazę dla tej produkcji. Oczywiście wielbiciele gatunku zobaczą też Ptaki (1963) i Egzorcystę (1973)... od biedy można też wmontować Laleczkę Chucky (1988). Co zatem dostaje widz oprócz odgrzewanych kotletów? Na pewno nie dostaje "historii na faktach". Kawał niezłego horroru z dwoma poważnymi mankamentami. Pierwszy to "uhu wyskoczę i cię przestraszę", drugi to upiorne zjawy, nie wiem czemu Amerykanie tak uwielbiają nadmiar makijażu na twarzach aktorów odgrywających upiory, że niby im czegoś brakuje.
      Nie polecam ludziom, którzy dostają zawału na sam dźwięk skrzypiących drzwi ;] Srlsy.

      RED2 - zgredzi znów w akcji. Na mój gust warto zapoznać się z pierwszą ekranizacją (RED 2010) komiksu. Świetna komedia z interesującą obsadą: Bruce Willis, John Malkovich, Mary-Louise Parker, Catherine Zeta-Jones, Lee Byung-hun, Anthony Hopkins, Helen Mirren, Dean Parisot. Same nazwiska powinny być wystarczającą przynętą. A jeżeli dla kogoś to za mało to na dostawkę otrzyma nieprzyzwoitą dawkę strzelanin, spisków oraz bezpośredniej konfrontacji. No ciutkę przesadziłem. Nie samą akcją widz żyje, znalazło się też trochę miejsca na interesujący scenariusz.

      Bezpieczna przystań - tego filmu nie obejrzycie w kinie. Chyba, że będziecie mieli szczęście, tak jak ja. Czemu szczęście? Kojarzycie telewizyjne produkcje, które są dreszczowcami o scenariuszu: ona piękna i młoda, ale po przejściach i ma tajemniczą przeszłość; on - kochający ojciec, boleśnie przeżywający śmierć ukochanej żony; ją i jego zetknął los... coś zaiskrzyło i możemy o tym obejrzeć film ;]
      Chyba pierwszy raz miałem przyjemność obejrzeć taką produkcję w kinie. Dobrze się stało. Nie mogąc wstać i zrobić sobie herabty czy kanapki nie przerwałem sobie projekcji. W końcu to lekki film i takie tam. A dałem się normalnie uwieść, ogranymi emocjonalnymi chwytami, dałem się wciągnąć w historię, która w telewizorze zaabsorbowała raptem część mojej uwagi. Nie wiem jak w telewizorze, ale magia kina zdziałała cuda.

Książki:
      Grillbar Galaktyka - męczyłem, męczyłem i wymęczyłem. Nie wiedziałem, że jest to w ogóle możliwe, ale jest pseudo space opera. Bez polotu, wykorzystująca elementy popkulturowe ze światowej fantastyki Obcy, Diuna, Gwiezdne Wojny. Rozumiem, że miała to być rozrywkowa literatura, nie aspirująca do miana poważnej literatury. Ale coś co zostało uhonorowane nagrodą Zajdla przynajmniej mogloby stwarzać takie pozory.

      Czy istnieją w Polsce pisarze fantastyki, którzy nie uprzykrzają swoim czytelnikom lektury swoimi prawicowymi sympatiami? Mam wrażenie, że jestem dosłownie okładany podczas lektury rodzimych autorów hasłami "to jest be" "tamto jest be" "to jest cacy". No tak. Lemowi też się zdarzyło i paru innym też. Ale do jasnej ciasnej nie wszystkim! A jak popatrzeć na pisarzy romansujących z polityką o prawicowym kolorycie, która przy bliższym kontakcie razi czerwienią bardziej niż w obozach fanów Marksa i Engelsa. Ale to chyba wynika z konceptu - scifi "hurra radośnie, razem w gwiazdy pomimo różnic, dokopiemy wszystkim obcym" - fantasy "hurra za zabobony, króla i jego brzydką córkę a kto nie znami ten na gałęzi zawiśnie". Przyznam, że mię to nieco znudziło.

      Badania terenowe nad polskim seksem - jest to zbiór reportaży (dla porządku poniżej spis)
   Badania terenowe nad seksem grupowym - Jakub Janiszewski
   Antropologia płatnego seksu - Marta Szarejko
   Rozmowy o pożądaniu - Adam Szary
   Seks dzikich zwierząt - z dr. warszawskiego zoo Andrzejem Kruszewiczem rozmawiał Wojciech Staszewski
   Polak w gabinecie seksuologa - z seksuologiem i ginekologiem Tomaszem Leonowiczem rozmawiał Wojciech Staszewski
   Kobiece porno - z edukatorką seksualną Alicją Długołęcką rozmawiała Magdalena Grzebałkowska

      Chciałem skrytykować te teksty. Później dotarło do mnie, że publikacja ta, nie była adresowana do mnie. Adresatami są ludzi, którzy boją się pytać, a czasami też o tym rozmawiać. Z wiedzą na temat seksu nie rodzimy się. Nabywamy ją przez całe życie. Zatem zamiast tylko narzekać skupię się na pyzytywach.
      Trzy pierwsze teksty spokojnie można pominąć. Pierwszy traktuje o swingersach. Jest to chaotyczny zlepek wywiadów przeprowadzonych z ludźmi z określonymi potrzebami.
      Drugi to przedruk opinii z forum, na którym są oceniane prostytuki ze względu na jakość świadczonych usług (z jednego wpisu dowiedziałem się, że w Polsce prostytucja jest nielegalna - miałem nieodparte wrażenie, że coś mnie ominęło).
Trzeci o ciemnej stronie bycia księdzem, który odczuwa popęd seksualny. No straszne.
      Seks zwierząt był interesujący ;] Są też detale. Miałem przyjemność wielokrotnie uczestniczyć w spotkaniach z panem Andrzejem Kruszewiczem. Tekst wart uwagi, choć lepiej słuchać na żywo dyrektora warszawskiego zoo co ma do powiedzenia.
      Wywiad z seksuologiem jest niemalże instraktużowy. Wyjaśnia czym zajmuje się seksuolog i na czym polega różnica między psychologiem.
      Przy kobiecym porno okazało się, że nie jestem specjalistą od pornosów (smuteczek). Poznałem ciekawy pogląd na główny nurt pornosów i zrozumiałem, że nie dorosłem do rozmów o wizualnych stymulacjach płci przeciwnej (ponownie smuteczek).

Wystawy:
CSW Zamek Ujazdowski.

      Ekspozycja Muzeum zamku i szpitala wojskowego na ujazdowie. Sala w której odpalone wideo w żółwim tempie prezentujące zdjęcia o wojskowym szpitalu. Dałem radę przez pięć minut. Na ścianach kopie zdjęć z terenów na którym ZU. W drugim pomieszczeniu wyeksponowane różne akcesoria związane z funkcjonowaniem szpitala: strzykawki, igły, pudełka po lekach, parę fotografii.

      Wystawa Razem / Osobno wideoprojekcje. Szczerze, czasam mam wrażenie, że tylko dyplom ASP świadczy o tym, że to co robi dany człowiek jest sztuką. Uciekanie się do techniki jest tylko próbą zamaskowania braku warsztatu rzemieślnika. Być może o to w tym chodzi. Przedstawiona koncepcja kompletnie mnie nie przekonała.

      Wystawa Samolub według mnie najciekawsza. Prawdopodobnie ze względu, że przekrojowe czyli wyselekcjonowane prace Olafa Brzeskiego. Możliwość umiejscowienia odbiorcy w takim punkcie jaki mu odpowiada, a tym samym swobodę interpretacji to lubię. Jedynym zgrzytem, który odwiódł mnie od zaplanowanej koncepcji był rysunek... i rzeźba "pinokia" ;]

      Wystawa In Memory. Jak wspomniałem wcześniej, technika z dyplomem ASP tworzy sztukę. Bywa. No cóż, ale w tym przypadku miło wiedzieć, że szalejąc z projektorami stworzyłem dzieło blisko dekadę temu.

Zdrajca

Ten moment, kiedy czytasz, że zdrajca narodu, który rzekomo cenił wierność i oddanie ojczyźnie; zdrajca, który dla wymiernych korzyści swoic...