wtorek, 10 września 2013

Koncik kólturalny 2...

Byłem nieco zajęty stąd przerwa w dostarczaniu nonsensownych treści do internetu. Zacznę od piszczenia krótko o filmach.

Bizancjum - historia o wampirach. Konkretnie o wampirzycach: o 200letniej nastolatce i jej matce. Historia sama w sobie ma zajebisty potencjał. Po pierwszy wampiry nie mają dodatkowych przymiotów rodem z komiksów. Żadnej super siły, magicznych mocy. Nawet nie mają kłów. Co mają? Doświadczenie wykraczające poza ludzką percepcję... jednak twórcom zabrakło wyobraźni i po ekranie szlaja się Saoirse Ronan z wiecznie nadąsaną miną... W zasadzie jak w każdym filmie z jej udziałem.
Interesujący jest proces powstawania wampirów i muzyka Javiera Navarrete. Poza tym jest to strata czasu.


Wolverine - obyło się bez czyde czy nawet czteryde. Historia Rosomaka zaczyna się gdzieś po X-Men 4 (błagam nie pytajcie o tytuł, seria X-Men stoi poziomie komiksów, i tyle poświęcam jej uwagi), ale spokojnie, znajomość pokręconej historii mutantów jest zbędna. Ba! Nawet nie trzeba znać pierwszej cześci - jego genezy Wolverine (ciekawy zabieg dwa razy ten sam tytuł).

Rosomak ugrzązł gdzieś w lesie i cierpi. Powodów ma całe mnóstwo, ale tak naprawdę chodzi o _nią_. W międzyczasie człowiek, któremu uratował życie podczas II WŚ aktualnie umiera i chce mu podziękować. A że jest to Japończyk, cała akcja przenosi sie do Japonii. Wizualnie i fabularnie jest to najlepsza ekranizacja ze świata X-Men. Klimat jest bliższy produkcjom japońskim niż amerykańskim.


R.I.P.D. Agenci z zaświatów - skrzyżowanie Ghostbusters z Men In Black (dorzuciłbym jeszcze Sok z żuka). Co z tego wyszło? Fajny film, który niestety powiela schematy fabularne. Na plus jest tutaj czyde, ujęcia (operatorzy musieli się napracować, chociaż przeginali z zoom-in) i dowcip. Na porządny minus wtórność tematu. Znowu zagłada wszechrzeczy, znów pionowy snop światła, bla bla bla... Ale zaczęło się obiecująco.


Gorący towar - duet Melissa McCarthy (zauważona dopiero w Druhnach) i Sandra Bullock jako policjantka i agentka FBI prowadzą wspólnie sprawę. Z przymusu. Konfrontacja charakterów i takie tam. Dobra komedia, z jajem, chociaż podczas projekcji były jakieś jaja poszukiwane.


Sklep dla samobójców - fajny koncept, animacja odstająca od powielanego schematu, dowcip makabryczny, ale bez przesady (a szkoda). Dużym mankamentem tej produkcji jest polski dubbing. Szczerze nie polecam seansu z głosami kabareciarzy. Sugeruję poświęcić chwilkę zassać film z oryginalną ścieżką i broń szatanie z napisami stworzonymi do filmu. Zdecydowanie lepsze są homemade.


Millerowie - familijna komedia. Gdyby nie główny koncept - przemycenie narkotyków z Meksyku na teren USA, byłaby to kolejna komedia w stylu "w krzywym zwierciadle". Zadziwiająco śmieszna.


Elizjum - na ten film czekałem z niecierpliwością. I nie to, że jestem rozczarowany. Po Dystrykcie 9 nie miałem oczekiwań... Przepraszam. Miałem. Oryginalności. Niestety mamy podobną sytuację jak w Dystrykcie. Bieda z nędzą kontra ten lepszy świat i różnice, co prawda już nie gatunkowe, ale społeczne biedni contra obrzydliwie bogaci. Cała historia jest oparta w bezczelny sposób na fabule jednego filmu, o którym nie zająknął się żaden specjalista od fantastyki (gest Chylińskiej dla fandomu - może kiedyś będę ochotę i opowiem o co kaman). Jest inna wersja Johnny Mnemonica. Czy to dobrze czy źle dla filmu? Zdecydowanie źle. Skoro młody twórca już przy swojej produkcji korzysta ze starego pomysłu, to jest bardzo źle.


Percy Jackson: Morze potworów - to nie jest dobry film. Ekranizacja młodzieżowej powiastki (nie nazwę tego książką). Jeżeli ktoś widział pierwszą część i mu przypadło do gustu, tutaj będzie podobnie. Przygody półbogów w dzisiejszym świecie. Coś takiego jak mutanci, tyle, że boskie pochodzenia. Na filmie bawiłem się nieźle, kupuję tę konwencję. Z miłą chęcią obejrzałbym ten film bez dubbingu.


Dary anioła: Miasto kości - nie, nie jest to kolejna wariacja Zmierzchu. Serio. Ze zwiastunu może tak wynikać. Na film poszedłem, bo chciałem się pośmiać... ale... nie do końca wyszło. Twórcy filmu bawili się zajebiście konwencją. Gracze gier komputerowych przygodówek znajdą znane im elementy, miłośnicy anime również (tylko będą marudzić, że to nie dżapaniz). Miejscami bywa naiwny.
Jeżeli miałbym przyrównać to do jakiejś istniejącej produkcji to byłby to Underworld w wersji młodzieżowej i czarami. Książka jest równie interesująca. Mam nadzieję, że produkcja okaże się finansowym sukcesem, bo chcę obejrzeć kontynuację.


Blue Jasmine - nie wiem czemu postanowiono reklamować ten film jako komedię. Samo nazwisko Allena nie jest wystarczającym magnesem, by podnieść zad i obejrzeć jego film. Magnesem dla tego obrazu była Cate Blanchett (tytułowa Jasmine). Fabuła nie jest zbyt skomplikowana. Historia jest opowiadana od chwili kiedy Jasmine wysiada z samolotu i udaje się do swojej siostry, by z nią zamieszkać. Od tej pory film jest przeplatany wątkami z przeszłości. Dobrze zagrane, dobre dialogi. Ale to nie jest film do którego będzie się wracać.


Kick-Ass 2 - Kick-Ass odwiesił na kołek swój kostium i poświęcił się byciu nastolatkiem. Osierocona Hit-Girl jest pod opieką policyjnego partnera jej ojca. Jej średnio udaje się być nastolatką. Do szkoły jedzie, a później bierze taryfę i jedzie do swojej "jaskini". A dalej jest lepiej...
Jest to udana kontynuacja hitu Kick-Ass. oczywiście będzie mordobicie, będzie z czego się pośmiać i będzie miejsce na dramat.


Sztanga i cash - fabuła jest oparta na serii artykułów poświęconych rozprawie, która miała miejsce w USA. Trzech kolesi z siłowni postanawia wzbogacić się w sposób znaczący porywając jednego z klientów siłowni.
Męczyłem się na seansie. Film jest za długi. Opowiada historię trzech debili, którym od samego początku kibucuje się, by ich szlag trafił.


Królowie lata - dwóch nastolatków postanawia urwać się z domu, trzeci jest dziwny i stanowi zajebisty kontrapunkt dla występujących w filmie małolatów. W ich domach nie ma jakiegoś dramatu, po prostu rodzice są bardziej upierdliwi. Świetna produkcja. Postawiono w dużej mierze na obrazy, sytuacje niż "poważne" rozmowy nastolatków. Co prawda nie byłem na gigancie, ale patrząc na ten film zastanawiam się ile z tego wszystkiego doświadczyły czy też doświadczają ludzie młodsi ode mnie.


Kongres - cieszyłem się na ten film jak głupi. Ekranizacja Lema... tfu... inspirowany "Kongresem futurologicznym". Tak. Właśnie ta pozycja. Co prawda film to kompletna porażka, ale byli bardzo blisko oddania ducha emmm powieści. Jednak zmiany fabularne poszły za daleko. Największym błędem było wykastrowanie z Kongresu dowcipu Lema. I setkach innych nie będę się wypowiadał. Miało być krótko to jest.

Wigilia wolna i dodatkowa handlowa niedziela w 2025

No i będzie wolna wigilia. Tak na początku myślałem, że to prank ze strony lewicy. Ale nie, szli w zaparte. Jako że przedstawiciele owej lew...