Święta w Polsce to jest dość nietypowy okres. Nie wiem dokładnie kiedy tak zaczęło się dziać, ale jakoś w drugiej połowie pierwszej dekady nowego tysiąclecia.
Okres świąt w sieci to był okres, w którym wydarzały się co najmniej dwa światowe nowe wydarzenia, o których użytkownicy będący offline próbowali ogarnąć w pierwszym tygodniu po świętach.
Teraz wszyscy idą w "offline". To "offline" znaczy, że są i monitorują publiczne kanału w poszukiwaniu jakiejś aktywności, samemu ograniczając się do aktywności w trybie prywatnym.
Na blogach, forach, serwisach społecznościowych puchy... ale tylko publicznie. Jeżeli przeanalizować ruch sieciowy, wynika z niego zupełnie co innego – liczba strumieniowania wideo rośnie, aktywność na portalach społecznościowych jest duża (zaznaczam – mowa o ruchu sieciowym).
Dodatkowym sygnałem, że pomimo pozornej martwoty na sieci są przeciążone serwery usług. Zresztą dostawcy na święta zwiększają liczbę użytkowanych łącz, są duplikowane serwery i takie tam.
A jak to wygląda za granicą? Odwrotnie niż u nas. Tam świat internetowy nabiera tempa. Patrząc na Hiszpanie czy Irlandię (oba katolickie państwa), tam ludzie nie udają, że nie ma ich w sieci – a wg badań (źródło jak nie zapomnę dokleję) są bardziej towarzyscy i rodzinni od nas.
Dzięki badaniom analitycznym wiadomo, że to ukrywanie nie ma sensu. Może i ktoś ze znajomych nie zorientuje się, że szalejemy w sieci, ale sprzedaż towarów i usług w sieci, wie, że brak aktywności to pic na wodę. Część kampanii jest zautomatyzowana. Wystarczy jednak odezwać się do firmy, by uzyskać odpowiedź od człowieka, a nie od bota.
Dosyć ciekawym fenomenem są małolaty, które jeszcze nie mają regularnych przychodów. Z reguły w wolne można ujrzeć tabuny wciśnięte tam gdzie jest darmowe wifi. Wszelkie galerie handlowe, tanie kafejki, choć w tych droższych również. W święta było podobnie. I podobnie jak za moich szczenięcych lat, dzisiaj grupy małolatów z iphone'ami w dłoniach siedziało nad jedną latte ;]
Wracając do braku aktywności, czy raczej maskowaniem swojej aktywności w sieci. Zauważyłem pewną prawidłowość związaną z migracjami ludzi ze swoich miejsc rodzinnych w nowe, związane z karierą. Tworząc siatkę nowych znajomych (networking) zapomina się, że powinni przede wszystkim zdobywać i tworzyć bardziej złożone relacje (making friends). W okresie świątecznym, nie ma potrzeby komunikować się ze znajomymi czy też dzielenia się aktualnymi przeżyciami. Okres ten jest tzw. ściśle prywatny, rodzinny. Dodatkowo networking jest nastawiony na wykorzystywanie w efektywny sposób znajomych. Pokazując się w sieci w okresie świątecznych wykazujemy, że jesteśmy tzw. no-life'ami - w dużym uproszczeniu nie wiele rokującym towarzystwem, który ma służyć do ścieżki awansu, osiągnięcia zawodowego celu, backup'u na wypadek zwolnienia (wolna kanapa), etc..
wtorek, 18 kwietnia 2017
No to sru
Jakiś czas temu w świecie około-ai zrobiło się ciekawej, a to za sprawą Joanny Maciejewski (więcej tutaj https://scoop.upworthy.com/author-e...
-
Jak każdy z nas, kto doświadczył przyjemności jednego systemu czy drugiego ma jakieś ale. Jeden i drugi posługuje się propagandą, trud...
-
Nie wiem czy z racji starczego wieku czy też jakiegoś dziwnego zrządzenia losu zwanym też akceptowalnym pechem na mojej drodze pojawia...
-
Podobno ludzie nie lubią zakupów. Nie będę wnikał w jakie (spożywcze, ciuchy, techniczne, remontowe). Po całości. Najpierw jest proble...